Eldbjørgdagen – strzeżenia ognia, Knutdagen – Dzień Księcia Kanuta świętego
Eldbjørgdagen – strzeżenia ognia, Knutdagen – Dzień Księcia Kanuta świętego
Naszego świętego nie należy mylić z Kanutem IV świętym aczkolwiek skojarzenie bardzo słuszne.
Kanut Eriksón (eriksen) był bratankiem patrona Danii. Narodził się dziesięć lat po śmierci swojego… Patrona? I tu zaczynają się schody.
Ta część opisu święta zwykle jest poświęcona patronowi konkretnego dnia. Żeby nie było że Bartu jest takim psem niewiernym i nie szanującym Katolickiej tradycji Żeby wyjaśnić zależność jaka powstała między Księciem Kanutem a Wujkiem Kanutem IV którego głowa została ukoronowana należy jednak odwołać się do wierzeń Z okresu Przedchrześcijańskiego. To że książątko dostało imię po swoim znakomitym stryjku to jedno. Jest bardzo prawdopodobne że poza imieniem odziedziczył coś co należało indywidualnie do niego. Prawdopodobnie broń bądź pas rycerski. Artefakt który bezpośrednio okolicy dawał by znać wszystkim że on niesie siłę i mądrość swojego znamienitego przodka. Tradycja w takich przypadkach była jasna. Albo rodzice albo już sam „niosący imię” udawał się do grobu przodka (czy to kopiec czy skrzynia czy bagno cmentarne) i brał jako swoje coś co definiowało przodka. Najczęściej był to właśnie pas bądź miecz. Oczywiście taki przedmiot się z czasem niszczył i młodzieniec musiał w trakcie swojego życia zbudować własne dziedzictwo ale miał przynajmniej ułatwiony start. Oto przecież młodzieniec niósł mądrość i siłę swojego przodka. Mówił jego głosem a jego czyny były dziełami właśnie znamienitego przodka. Taki młodzian nie zhańbi imienia znamienitego przodka albowiem zemsta z krainy hell jest straszna. A mieć za wroga Draugr to los gorszy niż piekło po śmierci.
Ale kim był młody Kanut. O dziwo całkiem żwawym chłopkiem. Dorobił się trzech córek i syna (pogrobowca czyli który urodził się po śmierci Tatusia) Zgodnie z legendami był całkiem w porządku zarządcą, budowniczym twierdz i obrońcą karawan i co ciekawe nie dorobił się w swoich krainach żadnego buntu. Zarządzał bowiem Historycznymi krainami Szlezwik i Holsztyn Król a książęcy krewniak Magnus (nie kojarzcie go z żadnym magiem Jego Imię oznacza dosłownie „wielki” a raczej majestatyczny. Ktoś kto przyjmuje takie imię z własnej woli – gwarantuje cierpi na kompleks małego śrubokrętu) w swoich Historycznych pismach uznawał go za jednego z potencjalnych zagrożeń do władzy „korony Duńczyków”
I tutaj znowu odbicie od Historii Katolickiej i kierujemy swoją uwagę w stare wierzenia.
Otóż nasze książątko skierowało swoje kroki na celebracje święta Jule.
Przynajmniej tak twierdzi legenda i nikt jej nie zadaje kłamu. Otóż młody książę został zaproszony na celebrację przez swojego krewniaka Magnusa. Żona świętego marudziła że nie że nie przystoi i że na pewno go tam zabiją (wrona wykrakała) ale dobrotliwy i ufny (kolejna bzdura. Król bez paranoi na punkcie własnego bezpieczeństwa oksymoronem) książę postanowił i pojechał. Po zakończeniu całej imprezy (w nocy ) nasz bohater został obudzony i wezwany przed obliczę Magnusa (w środku nocy w lesie) Tam został oczywiście zdradzony i zamordowany. A w miejscu jego śmierci „wytrysnęło cudowne źródło” A stało się to właśnie dnia 7 stycznia.
Primstaven : Mały krzyż, svøpe (kołderka dziecięca służąca do zawijania. Coś na zasadzie piernata, rożka, beciku), klokke (dzwonek, zegarek bądź coś co definiuje „już czas”)
Święty Kanut. Tak naprawdę nie jest on w dzisiejszym święcie kompletnie ważny bo sama jego legenda jest tak mocno na siłe wbita w ten dzień że aż boli. Dzisiejszym świętem jest Eldbjørgdagen. Dzień strzeżenia bądź pilnowania ognia.
Huczał on dzisiaj w kominie i szalał na palenisku aż pod sam sufit niejednokrotnie domagając się uwagi i opieki. Domagał się piwa, domagał się zabawy i wróżb.
I tutaj należy poświęcić słów kilka naczyniu w jakim się pije dzisiaj piwo.
Otóż pija się dzisiaj piwo w „minneskål” co można przetłumaczyć jako miska myśli, miskę umysłu bądź wspomnień (generalnie ozdobne naczynie przypominające głębszą salaterkę przeznaczoną do picia piwa). Mine oznacza właśnie myśl, wspomnienie bądź umysł. Skål to tradycyjna miska do picia piwa właśnie. Więc tak moi kochani. Skål oznacza miskę. A toast Skål nie oznacza na zdrowie czy inny toast. Oznazca mniej więcej „Kielichy z górę”.
Roku Pańskiego pastor Hans Jakob Wille w roku 1786 tak mniej więcej opisywał zwyczaj z dnia dzisiejszego. Jest to dość luźne tłumaczenie.
Szalona matka (matka w transie?) stanęła nad „åre”(dosłownie wiosło a naprawdę tradycyjne palenisko bądź ognisko domowe przy którym przygotowywano posiłki i który ogrzewał biedniejsze domy aż do początków 20 wieku w Norwegii), zdjęła garnek z ognia, szturchnęła ogień pogrzebaczem i rzekła.
Saa høit min El, og inkie høgare og heitare hel
Tak gorąco mój ogniu, a inne ognie gorętsze i wyższe
(tłumaczenie dość luźne)
w tym samym opisie czytamy że „brano miskę świąteczną w zęby i przechylano ją tak by wypić zawartość. Gdy zawartość miski była już wypita nie odkładano iski na stół lecz trzymając ją w zębach rzucano ją na podłogę. Należało to zrobić tak by miska przeleciała ci nad głową i upadła za tobą. Jeżeli wylądowała do góry nogami na podłodze oznaczało to pecha ogromne nieszczęście. Ewentualnie śmierć. Jeżeli tak się stawało należało podjąć środki zaradcze. Brało się jajko i robiło wydmuszkę. Jeden z otworów należało zatkać woskiem a do jajka wlewało się najprzedniejszego piwa w domu (najlepiej tego świątecznego z Jule) i zalepiano woskiem drugą dziurkę. Jajko należało umieścić w palenisko z następującą modlitwą.
Hjelpe meg Gud og Sante Knut, at aldri min varme sloknar ut
Dopomóż mi boże i święty Knucie by moje ciepło nigdy nie zgasło
Ogień miał się palić nieustająco od świtu do zmierzchu.
Julgransplundring to zwyczaj „plądrowania choinki”
Zwyczajowo na choince wieszano nie bombki a słodycze. Dzieci grzecznie czekały na dzień dzisiejszy by zdemolować zawieszone słodycze na choince. Cieszyły się i ttańcowały wokół drzewka a na sam koniec gospodarz wynosił smętną resztkę z domu (bądź palił w åre) a Gospodyni sprzątała to pobojowisko.
Knutsgubbe bądź knutman czyli kanutowie to przebierańcy którzy chodzą dziś po domach i żerują na Julgransplundring i Eldbjørgdagen śpiewem i popisami domagając się czy to „spadów” z choinki czy świątecznej miski piwa.
Jak widać na każde wydarzenie znajdzie się jakaś trzecia gęba żeby coś wyżebrać. Oczywiście są to tradycyjne żebrania więc przywitajmy naszych przebierańców z uśmiechem, cukierkiem czy miską piwa. Inaczej będą pod oknem śpiewać jak te zmory puki czegoś nie dostaną.

Komentarze
Prześlij komentarz